Zatoka Burzy

Heavy

Uśmiechnął się i spojrzał na klacz znów była cisza, jednak nie chciał juz o nic pytać

Al-Hattal

Nie otwierajac oczu, ani nie ruszajac sie z miejsca, spytala. - slyszysz to?

Heavy

- słysze dużo różnych odgłosów - powiedział zastanawiając się o który dokładniej klaczy chodzi

Al-Hattal

- Pytam, czy slyszysz szum fal razbijajacych sie o wybrzeze... - Spytala nie ruszajac sie z miejsca.

Heavy

- oczywiście... chyba każdy to słyszy - dodał jakos dziwnie sie czuł

Al-Hattal

Otworzyla oczy. Facet nie czuje bluesa... pomyslala z rezygnacja. Spuscila leb i zaczela isc wolnym stepem wzdloz wybrzeza.

Heavy

Zrozumiał zachowanie klaczy, nie chciał nic zmieniać, wiedział że nie bedzie mial tu czego szukać.

Al-Hattal

Obejrzala sie za siebie. Zal jej bylo opuszczac ogiera, ale wiedziala, ze musi... Z kazdym slowem ogier stawal jej sie blizszy, a ona bala sie zranienia... Majac swiadomosc, ze ten niedlugo i tak odejdzie, westchnela i szla dalej. Czy ja bede kiedys szczesliwa? Myslala... - Milo bylo Cie poznac... Heavy... - Powiedziala cicho. Nie wiedxziala. czy ogier to uslyszal, miala jednka nadzieje, ze tak...

Heavy

uśmiechnął się do tych słów i pobiegł w drugą stronę... zniknął w oddali

Al-Hattal

Obejrzala sie jeszcze raz. Usmiechnela sie smutno. Potrzasnela lbem i ruszyla galopem w strone zachodzacego slonca (=)) wiedzac, ze jutro wstanie nowy dzien....

Enrico

Biegł jakby uciekał przed samym sobą. Bo w pewnym sensie tak było - uciekał przed swoimi myślami, przed przeszłością. Zatrzymał się w końcu, po kostki w wodzie. Ogromna fala obmyła go prawie całego. Cofną się szybko. Niebo lało łzy wściekłości, wiatr prawie oszalał ze smutku. Pogoda oddawała jego nastrój.

L'Amour

Wbiegła szybkim galopem. Był straszny deszcz, ale klacz Go uwielbiała lecz nienawidziła jak miała przemoczoną grzywę. Jeszcze chłodny i silny wiatr. Przeszły ją ciarki. Zauważyła jakiegoś nieznajomego ogiera. Podeszła do Niego bliżej kłusem. -Witaj.- powiedziała głośno, ale przez ten wiatr wydawało się jakby coś szeptała. Uśmiechnęła się nieco i otrzepała się oraz trzepnęła grzywka tak żeby zeszły z niej krople deszczu.

Enrico

Czas na tą chwilę zwolnił bieg, aby pokazać mu w zwolnionym tępie jak piękna klacz otrzepuje grzywę z kropel deszczu.
- Witaj, bella - powiedział składając ukłon. Nie musiał krzyczeć. Wiatr i burza ucichły na chwilę przed tym, jak niebo przecięła błyskawica, jakby idealnie dla niego.

L'Amour

- L'Amour.- powiedziała i czekała aż ogier również się przedstawi. Parsknęła cicho. Zdarzyła jeszcze coś powiedzieć zanim rozpętała się jeszcze bardziej burza. - Należysz do jakiegoś stada?- spytała. Zastrzygła uchem. To miejsce nawet Jej się spodobało.

Enrico

- Enric - rzucił odrywając na chwilę spojrzenie od L'Amour aby spojrzeć w niebo, które właśnie przeszyła błyskawica. Spojrzał pod nogi, na piasek, na który morze wyrzucaało swoje skarby - muszle - gładkie kamyki.
- No a co do stada... Nie należę do żadnego. A ty? - powiedział patrząc jej głęboko w oczy.