Zorza.

Ryan

Dostrzegł klacz i przeniósł na nią wzrok. Cóż, było dość dobrze widoczna. Wypuścił nozdrzami parę powietrze, spojrzał na swe kopyta i wycofał się o parę kroków chowając się w ciemni nocy. Nie chciał być zauważony..

Marihuana

Słysząc ciche parsknięcie odwróciła łeb z lekkim przestrachem. W mroku nocy nie zauważyła jednak nikogo. Wciągnęła głośno powietrze w chrapy wypuszczając je po chwili ze świstem. Westchnęła dalej obserwując mieniące się na niebie kolory.

Wichura

Westchnęła. Przyszło jeszcze kilka koni, może z którymś z nich uda jej się zamienić słowo? Widocznie gniadoszka nie była z rodzaju tych, którzy zaczynają rozmowę pierwsi. Odsunęła się na dobre od brzegu morza. Bo i po co kusić los?
Wygięła syję do tyłu, a pysk w górę. To był kres jej możliwości, jeśli teraz nie zobaczy tego, czego pragnie, nic z tego nie będzie. Czemu los pokarał ją niskim wzrostem?

Wizja

Szła wzdłuż brzegu. Nie było jej bardzo długo. Zniknęła niespodziewanie. Co jej pozostało jak nie znikanie bez śladu? Płacz, smutek... Pozostała sama jak palec. każdy o niej zapomniał. Co to za życie, gdy każdy Cię mija bez słowa. Przystanęła nagle. Weszła kawałek do wody.

Ryan

Zarzucił lekko oczyma. Ile ich jeszcze przylezie? - pomyślał. Stał cicho w mroku nocy obserwując konie. Schylił łeb ku ziemi, wypuścił powietrze w biały puch, który rozleciał się na boki. Przymknął oczy, po czym znów podniósł wzrok w górę, na zorzę. Westchnął głośno, ale przez fale rozbijające się o brzeg było to niedosłyszalne dla reszty.

Marihuana

Klacz wodząc wzrokiem po przybyłych tu koniach postanowiła opuścić to miejsce. Nie czuła się dobrze wśród takiego tłoku. Ostatni raz popatrzyła na zorzę i wycofała się lekkim, żwawym krokiem w stronę wyjścia.

Wizja

Zaczęła się powoli rozglądać. Nie było, żadnych jej zdaniem ciekawych koni. Cóż, lecz trzeba próbować. Zrobiła kilka kroków w stronę klaczy. Stanęła niedaleko jej. Mrugnęła kilka razy powiekami.

Wichura

Spojrzała zaciekawiona w stronę klaczy, która jeszcze niedawno nie przebywała w tym miejscu. Było ciemno, lecz dostrzegła w jej oczach błysk rozświetlany przez zorzę. Czyżby łza? Przymrużyła powieki udając się w jej stronę. Zagubieni nigdy nie powinni zostawać sami.
- Witaj.
Zaczęła ciepło, sama zdziwiła się swoim troskliwym tonem. Nigdy go nie używała.

Ryan

Ryan uważał już, że wystarczy pobytu na tej zimnej górze. Więc niepostrzeżenie stanął dęba, opadając ciężko na ziemię, po czym obrócił się na tylnych kopytach i zglalopował ze stromej góry.

Wizja

Uśmiechnęła się nikle do klaczy. Mrugnęła oczyma. zawiał nieprzyjemny, zimny wiatr w ich stronę. Jej grzywa uniosła się na wietrze. Tak, nadchodziła burza. Spojrzała na niebo, westchnęła ciżko przenosząc wzrok na klacz - Wizja.

Wichura

- Wichura.
Wypowiedziała swe imię. Niezbyt uprzejmie poznać było cudze, a swojego nie przedstawić. Przyjrzała się klaczy odrobinę uważniej. Rzeczywiście nie wyglądała na okaz szczęścia i radości, coś musiało być nie tak. Lecz nie będzie jej przecież na siłę ciągnęła za język.

Wizja

- Jesteś z rodzaju samotników. Ja także - mruknęła machając ogonem. Dla niej było dziwne, że rozmawia z nieznaną klaczą. Prędzej, czy później by i tak musiała poznać kogoś.

Wichura

- Czy ty jesteś w tej krainie od dawna?
Zapytała. Możliwe, iż było to zbyt prostolinijne, ale po co omijać watek? Obchodziło ją to więc śmiało. Nie dostanie odpowiedzi, ale straci świadomość nie dokończenia sprawy. Dostanie? To nawet lepiej. Przekrzywiła łeb.

Wizja

- Kawał czasu, lecz moim zdaniem o wiele częściej bez wyjaśnienia znikam. - odpowiedziała na pytanie robiąc krok w tył. Ponownie zawiał lekki wiatr. Nie przepadała za chłodem.

Wichura

Spojrzała na nią nieco zdezorientowana. To już któryś koń z kolei, który opuszcza dość często tereny krainy wwg. Nie będzie pytała czemu, nie powinna.
- A masz tu rodzinę?
Zapytała. Gdy tak znika bez tłumaczeń ktoś może za nią tęsknić, albo gorzej. Uniosła delikatnie pysk w górę, obracając go za siebie. Przyglądała się teraz mieniącej zorzy, pierwszy raz w życiu widziała coś takiego.