Łąka.

Devon

Przybył na łąkę. Czyżby zatęsknił za ową krainą? Mogło wydawać się to zabawne, ale tak było. Często znikał i nie miał zwiedzić wielu miejsc, jednak wiele uczuć wiąże z tym zakątkiem. Ciemna plama wyróżniająca się wśród pastelowych barw podążał ku zachodzącemu słońcu. Wzrokiem wodził po licznych roślinach, nagle stanął. Ujrzał w oddali klacze. Wywnioskował, iż po ich zachowaniu nie są w dobrym humorze tak jak on. Postanowił przyglądać się im przez jakiś czas, oczekiwał jakiegoś zaskakującego zakończenia "sprzeczki". Niestety nie miało to końca. Ruszył w stronę koni, wiedział że nie powinien przerywać tak fascynującej wymiany zdań poprzez kopniaki w pysk, ale czuł, że jeśli nie zakończy tego teatru i on może ucierpieć na tym o.O. Stanął tuż karej klaczy, parsknął donośle podkreślając przy tym swą obecność.
- Drogie panie, czy to nie śmieszne? Czemu tak urodziwe klacze zachowują się jak duże źrebaki? To nie przystało na dostojną z szlachecką krwią klacz. - był pewien w stu procentach że zaraz mu się dostanie przez tą gatkę, no ale cóż. Czego się nie robi dla najpiękniejszego?

Nightmare

Słysząc tuż za sobą czyjąś obecność wycofała się w tył, stojąc prawie że obok rywalki, na przeciw ogiera. Uniosła wyniośle łeb i rzuciła sztylet, który wbił się z łoskotem tuż przed kopyta ogiera. - Kim jesteś, aby przerywać nam walkę? - rzuciła z pogardą odsuwając się od kasztanowej jak od jakiegoś ohydnego robaka. Zarzuciła łbem zanurzając kopyto przedniej kończyny w grząskim podłożu. Najchętniej przywaliłaby także jemu, jednak jak na razie powstrzymywała się.

yyyy okej to ona wybyła. zt

Devon

Tak było o wiele lepiej, gdy ujrzał jak kara klacz zaprzestaje swych czynów. Uśmiechnął się z wielką satysfakcją, iż podołał swojemu celowi. Zastrzygł uchem usłyszawszy słowa wypowiedziane przez Nightmare. Przez chwilę stał i kalkulował, w jaki sposób odpowiedzieć na owe pytanie.
- Nie ważne kim jestem, liczy się, że przez tą nadpobudliwość, kiedyś przypłacisz życiem. Przystopuj, a na dobre Ci to wyjdzie. - zmrużył oczy, by dokładniej ujrzeć najdrobniejszy szczegół widniejący na ciele karej. Nie chciał dalej ciągnąć tej ostrej wymiany zdań, dlatego skinął pozostałej klaczy i spokojnym krokiem odszedł z tego miejsca w stronę równiny. Może tam będzie nieco ciszej? Jak nie spróbuje nigdy się nie dowie.

Casablanca

Popatrzyła na całe zgromadzone towarzystwo nieco zdezorientowana. Kara nie będzie już chyba kontynuować walki. I dobrze. Niech teraz zajmie się ogierem. Casablanca nie miała zamiaru już w tym uczestniczyć. Odwróciła się i odeszła. Czy ona przypadkiem jeszcze nie tak dawno nie narzekała na brak towarzystwa? No tak, teraz jeżeli będzie myślała o towarzystwie to specjalnie w myślach zaznaczy aby było to towarzystwo inteligentne, bez koni z KP.